Pięć pytań do... Agaty Suchockiej

Wpadłam na pomysł przybliżenia Wam sylwetek polskich pisarek i pisarzy w formie krótkiego wywiadu. Jest to pięć pytań, na które raz w tygodniu będą odpowiadali nasi rodzimi twórcy. Na rynku wydawniczym, pośród dostępnych wielu zagranicznych pozycji, znajdziemy perełki polskiej literatury, które nie tylko dorównują, ale niejednokrotni przewyższają literaturę zagraniczną.
Przeciwstawiam się stwierdzeniu Stanisława Jachowicza, jakobyśmy chwalili cudze swojego nie znając.
Znamy i chwalić będziemy.


Dziś przygotowałam dla Was rozmowę z niezwykle interesującą autorką, poruszającą kontrowersyjne tematy, której powieści zawierają wyjątkowo czytelny przekaz dotyczący kwestii religii, moralności i człowieczeństwa. 
Oto Agata Suchocka!





1. Twoje powieści są często klasyfikowane jako „erotyki”. Czy to Twój ulubiony gatunek literacki?
A.S.: Nic bardziej mylnego! Nie czytam ani nie piszę powieści erotycznych! Nieporozumienie wynikło z pewnością przez okładkę tomu 1, która sugeruje treść scentrowaną na cielesnych przyjemnościach. Owszem, sceny erotyczne pojawiają się w moich powieściach, ale jest ich tylko po kilka, z czego niektóre to zaledwie parę zdań. Erotyczne przygody są etapem rozwoju moich bohaterów, ich sposobem na poznanie siebie, swoich pragnień i ograniczeń. Nie jestem fanką szczegółowego opisywania zbliżeń między bohaterami, a już szczególnie anatomizmów, wulgaryzmów i infantylizmów, a właśnie nimi przepełniony dyskurs serwują nam autorzy erotyków. Staram się pozostawić wiele wyobraźni czytelników, choćby z szacunku do nich moje postacie nie chlapią im płynami ustrojowymi w twarz. Na książce pojawiło się ostrzeżenie informujące, iż zawiera treści nieodpowiednie dla nieletnich oraz mogące urazić dorosłych. Chcieliśmy w ten sposób zaznaczyć, że to nie jest powieść dla młodzieży czy dla miłośników niewinnych paranormal romansów o nastolatkach zakochujących się w potworach. W powieści poruszam wiele kwestii dotyczących moralności, etyki, wiary, które mogłyby być niezrozumiałe bądź nużące dla młodszych czytelników. Widzę jednakże, że nikt nie idzie w moje ślady jeśli chodzi o umieszczanie na okładkach takich ostrzeżeń, no, może za wyjątkiem Masłowskiej, której doklejają naklejki „explicit content”.
2. Do jakiego gatunku można więc zaliczyć Twoje książki?
A.S.: To jest literatura międzygatunkowa, wymykająca się schematom i klasyfikacji. Uważam, że sztywnymi regułami rządzą się co najwyżej kryminały i, powiedzmy, pulpowe horrory, może jeszcze space opery. Ja nigdy nie wiem, co mam odpowiedzieć gdy ktoś mnie o to pyta, serio. Dla kogo jest przeznaczona powieść? Dla wszystkich, którzy lubią dobrze napisane powieści. Do jakiego gatunku się zalicza? Do wielu, a jednocześnie do żadnego. Są w niej elementy powieści historycznej, romansu, grozy, fantastyki, ale chwilami to również powieść drogi i traktat filozoficzny. W momencie, gdy autor faktycznie trzyma się pewnych ram, klasyfikacja może być pomocna, jednak gdy swobodnie pływa między gatunkami, uogólnienie może być w pewien sposób krzywdzące i ograniczające. Bardzo się staram trzymać maksymy Oskara Wilde’a, który twierdził, że nie ma dobrych i złych książek, a jedynie książki dobrze lub źle napisane.
3. Dlaczego zdecydowałaś się na wątek romansowy między mężczyznami? To niezbyt popularne podejście i może zrazić wielu czytelników już na starcie.
A.S.: Moje książki nie są przeznaczone dla ludzi, którzy uznają wątki homoerotyczne za złe, którzy w jakikolwiek sposób piętnują związki homoseksualne. Uważam, że miłość nie ma płci i jest pięknym uczuciem, bez względu na to czy obdarzają się nią pary mieszane, czy dwie panie albo dwóch mężczyzn. Miłość to miłość i jeżeli związek przynosi ludziom szczęście, to nie ma znaczenia, czy jest to związek pań, panów, czy para mieszana. Świat byłby piękniejszy, gdyby ludzie przestali robić wokół preferencji łóżkowych tyle zamieszania i według tego wartościować ludzi. Chciałabym, aby moje teksty właśnie to pokazywały, aby otwierały umysły. Na świecie jest bardzo dużo zła, a piętnowanie miłości nie pomaga go naprawiać.
A jeśli omawiamy aspekt literacki i dramatyczny, to ukazanie bohatera, który dopiero odkrywa swoją tożsamość, jest wielkim wyzwaniem. Ukazanie jego walki z sobą samym pokazuje, jaką drogę muszą przechodzić niektóre osoby nieheteronormatywne w dzisiejszym świecie. Nie jest to droga usłana różami. Mam nadzieję, że konflikty wewnętrzne moich niektórych bohaterów również pomogą zmienić postrzeganie takich osób, z którymi na pewno każdy z nas zetknie się w życiu. Pozwólmy im być sobą i pozwólmy im kochać po swojemu.
4. W swoich powieściach często ukazujesz odległe epoki historyczne. Skąd ta fascynacja? Czy nie łatwiej byłoby pisać o tym, co tu i teraz?
A.S.: Tu i teraz to domena współczesnej literatury obyczajowej. Ja dopiero zaczynam się rozglądać po tym polu. W moich najbardziej intensywnym czytelniczym okresie sięgałam głównie po literaturę fantasy i biografie muzyków i artystów, stąd pewnie wybór takiej właśnie literackiej drogi. Lubię, gdy tekst przenosi mnie w czasie i przestrzeni, pozwala oderwać się od rzeczywistości, od codziennych rozterek. Chciałabym, aby i moje powieści były właśnie taką ucieczką, aby przenosiły w inny czas i czasem w inny świat, taki, który istnieje tylko na kartach historii. A research do tła historycznego bardzo rozwija. Chyba wolę patrzeć wstecz, niż do przodu.
5. Nad czym obecnie pracujesz?
A.S.: Obecnie piszę siódmy tom cyklu, a są to pamiętniki Jamesona, służącego Lothara, który pojawił się w „Woła mnie ciemność”. W tym roku chciałbym również wypuścić tomy 5 i 6 po angielsku. Jak wspomniałam, rozglądam się również po obyczajowym podwórku. Chcę sprawdzić się na nowym polu i dotrzeć do większej liczby czytelników, a literatura obyczajowa cieszy się teraz dużym wzięciem. Oczywiście, przemycę w niej troszkę pikanterii i kontrowersji, jak to ja! Mam jednakże nadzieję, że czytelnicy obyczajówek zainteresują się również moim cyklem i ta ciekawość sprawi, że pozwolą zaprowadzić się do mojego mrocznego, fascynującego świata! 

Pięć pytań do... Iwony Banach

Wpadłam na pomysł przybliżenia Wam sylwetek polskich pisarek i pisarzy w formie krótkiego wywiadu. Jest to pięć pytań, na które raz w tygodniu będą odpowiadali nasi rodzimi twórcy. Na rynku wydawniczym, pośród dostępnych wielu zagranicznych pozycji, znajdziemy perełki polskiej literatury, które nie tylko dorównują, ale niejednokrotni przewyższają literaturę zagraniczną.
Przeciwstawiam się stwierdzeniu Stanisława Jachowicza, jakobyśmy chwalili cudze swojego nie znając.
Znamy i chwalić będziemy.

Poznajcie oto Iwonę Banach. Tłumaczkę, zafascynowaną literaturą i językami obcymi. Nie poznałam dotąd żadnej z książek Iwony, ale mam ku temu doskonałą okazję, z powodu premiery najnowszej powieści autorki zatytułowanej Pewnej zimy nad morzem. Może wywiad zachęci i Was do sięgnięcia po tę właśnie pozycję :-) 




Kim jest Iwona Banach?

Jeżeli ktoś chciałby mnie odrobinę poznać, to nie będę owijać w bawełnę, z natury jestem depresyjną hipochondryczką wciąż węszącą za nowymi możliwymi katastrofami. Potrafię wyobrazić sobie wszelkie komplikacje, kłopoty i paskudne zrządzenia losu, dlatego w mojej biblioteczce nie uświadczysz encyklopedii chorób, horoskopów, ani senników – to by było zbyt dużą pożywką dla moich naturalnych skłonności.
Niestety lubię się uczyć, próbować, robić przeróżne rzeczy, kiedy widzę coś ciekawego natychmiast zastanawiam się czy ja też umiałabym coś takiego zrobić,  co oczywiście kończy się czasami bardzo dziwnie.
Modyfikuję przepisy, zmieniam dodatki, kombinuję, co kończy się przeróżnymi katastrofami w zależności od tego co robię. Niektórymi z moich wypieków można rozbijać okna, choć zdarzają się też i takie, które da się zjeść)

Kocham, lubię, kusi mnie…
Kocham komputer i wszelkie technologie,  lubię też pisać - w ogóle tworzyć, ale bardzo szybko się nudzę. Nauczę się czegoś, natychmiast szukam czegoś innego,  nieznanego,  to znaczy lubię zmiany, w pisaniu też. Wciąż szukam czegoś nowego, chcę znaleźć swoją niszę, swój styl, nie lubię powtarzać po innych, ani posługiwać się schematami, choć oczywiście to nie jest proste.
Łatwo ulegam literackim fascynacjom i jako czytelnik i jako osoba pisząca ( słowo pisarka, w odniesieniu do mnie samej nie bardzo chce mi przejść przez klawiaturę)
Nie jest to wynik jakieś fałszywej ( czy nawet prawdziwej) skromności, ale raczej wychowania, które przypadało na czasy, kiedy pewnych rzeczy nie wypadało o sobie mówić, w każdym razie nie wypadało o sobie mówić dobrze.
Kuszą mnie rożne gatunki, sposoby wyrazu, inność, odmienność we wszystkim, dlatego, co niektórzy uważają za „zbytnią wiarę w siebie”, staram się wciąż pisać coś w jakiś sposób ( dla mnie) nowego. Próbowałam już wielu gatunków, wiele jeszcze mnie kusi, jak fantasy, czy horror, ale najlepiej czuję się w komedii.
To gatunek bardzo pojemny i pozwalający na wiele.
Poza tym lubię się śmiać.
To chyba jedyny sposób na odreagowanie niektórych sytuacji i zalewu katastrof na FB.

Kilka słów o mojej pracy.
Próbowałam już kilku gatunków, ale w tej chwili najbliższa jest mi komedia i jest to coraz mniej komedia gagowa, a coraz bardziej sarkazm i ironia.
Do tego jest to komedia kryminalna. Usiłowałam kiedyś napisać powieść obyczajową, ale ponieważ nie za bardzo lubię je czytać to też nie za bardzo mi wyszła. Wyszła z tego komedia ( tylko odrobinę kryminalna) „Szczęśliwy pech”. ( Okazała się na tyle dobra, że zajęła pierwsze miejsce w konkursie literackim Naszej Księgarni, co bardzo mnie zaskoczyło) Teraz  została opublikowana  moja dziewiąta powieść, która traktuje złośliwie  o  wydarzeniach, które mają miejsce tuż  przed Bożym Narodzeniem w małym miasteczku nad morzem. Książka miała wyjść w odpowiednim okresie, ale wszystko jakoś się opóźniło.
Spotykamy w niej pewną grupę internetowych „przyjaciół”, którzy zamieniają virtual w real i trochę jest z tego powodu kłopotów, straszą panią miłośniczkę teorii spiskowych i dziwacznego podejścia do zdrowia, koty antykoncepcyjne, pana Stasia ( każdy takiego zna, jestem tego pewna), który straszliwie przejmuje się moralnością w miasteczku choć myli całowanie z całkowaniem i demona.
Demon jest tu w pewnym sensie najważniejszy  bo jest „małomiasteczkowością” w czystej formie.
Tą typowo polską, zawistną, zazdrosną, plotkarską i głupią aż taką głupotą, że jeszcze chwila a zacznie być groźna.
Kocham tłumaczyć książki i w ogóle kocham języki obce.
To dla mnie najcudowniejsze doświadczenie.
Dużo tłumaczę i bardzo to lubię ( opublikowano już 15 książek w moim tłumaczeniu, w tej chwili pracuję nad jedną książką z włoskiego – będziecie zachwyceni bo to wspaniała powieść) czekam na wydanie mojej kolejnej powieści ( co do zachwytów na jej temat - nie jestem pewna, ale może ktoś się zachwyci) i piszę coś nowego, ale nie wiem czy nie przestanę, bo mi średnio idzie i wcale nie jestem tym zachwycona.

Co mnie przeraża?
Napisałam też dwie cięższe książki „Chwast”, o niepełnosprawności i „Pokonać strach” o przemocy w związkach, dlaczego ( już, czy nadal, a może na razie, czy też znów) nie piszę takich książek?
Bo nie mam siły znowu wchodzić w te okrutne światy.
Za bardzo w nich tonę.
Jestem osobą, która w zasadzie nie lubi ludzi, (albo się ich literalnie boi) chowa się przed nimi, ucieka, ukrywa za pisaniem bo  spotkałam zbyt wiele osób bezsensownie okrutnych i skrajnie głupich, którzy swoją głupotę wręcz hołubią.
Niektórzy nawet chwalą się nią i nie widzą jak to koszmarnie wygląda, a ja patrząc na nich odczuwam za nich wstyd. Brrr.
Nie lubię też hipokryzji, a coś takiego w necie to rzecz powszechna. Ludzie co innego robią, co innego mówią. Ja w takich sytuacjach czuję się zupełnie zagubiona i bezradna.
Nie lubię i nie mam zamiaru zmieniać świata choć przeraża mnie ludzka głupota, której coraz więcej. Jednym sposobem na nią jest śmiech.

Gdzie jeszcze można mnie znaleźć?
Mój blog jest właśnie  taką złośliwą odpowiedzią na te przeróżne objawy głupoty i codziennego chamstwa, ale w swoich tekstach zazwyczaj najbardziej znęcam się nad sobą samą.
Mam na tyle miękkie serce, że nawet przykrość sprawiona wrogowi jest dla mnie nieprzyjemnym doświadczeniem.
Ale jak wiadomo, kto ma miękkie serce musi mieć twardą… dopowiedzcie sobie sami.
Niestety nie bardzo umiem kłamać, i wcale tego nie uważam za zaletę, jest to raczej groźna wada, bo skrajnie utrudnia życie.
Bardzo dużo czytam, uwielbiam literaturę non-fiction, biografie, książki popularnonaukowe i wszelkie reportaże, a także właściwie wszystko co wpadnie mi w ręce, choć omijam erotyki i romanse.

Śniadanie wielkanocne w Łubcu

Wiecie już, że jeżdżę raz w tygodniu do Łubca. Mieści się tam Środowiskowy Dom Samopomocy w Łubcu. Spotykam się z wyjątkowymi ludźmi. Najpierw czytam jedną ze swoich powieści a potem dyskutujemy, żywo i szczerze. Każdy dzieli się swoją opinią na temat przeczytanego fragmentu, albo nasza dyskusja zbacza na zupełnie inne tory. Ostatnio przeczytałam uczestnikom opowiadanie, które ukaże się jeszcze w tym roku sumptem wydawnictwa Novae Res. Nosi ono tytuł- Klątwa Cygana. To była prapremiera, która miała za zadanie dowieść, czy opowiadanie jest zabawne, czy też nie udało mi się sprostać oczekiwaniom wydawcy. I okazało się zabawne! Bo sala grzmiała od śmiechu i chichrania  A zapewnienie od osób, które generalnie niewiele mają do powiedzenia w otaczającej je rzeczywistości, chyba o czymś świadczy, prawda?
Czyli Klątwa Cygana będzie się podobała. Już Wam ją polecam Warto również wspomnieć, że rezydenci ośrodka są wybornymi aktorami i odnoszą kolejne sukcesy jeżdżąc po kraju z przygotowanymi przez siebie przedstawieniami. A więc widzicie sami, grono recenzentów miałam nie byle jakie!





W ubiegły wtorek zostałam zaproszona przez moich wyjątkowych słuchaczy na świąteczne śniadanie. Nie wiedziałam jednak, że na śniadaniu tym pojawią się tak znakomici goście, a więc zwierzchnicy ośrodka, kadra kierownicza placówek powiązanych i elita rządząca, czyli Starosta, vice Starosta i Burmistrz miasta Błonie. Pojawili się również rodzice uczestników projektu i Ich bliscy. Atmosfera iście rodzinna! Stoły suto zastawiono potrawami przygotowanymi przez gospodarzy, zaprezentowany repertuar artystyczny rozbawił, przywołał atmosferę zbliżających się świąt a zwieńczeniem całego przedsięwzięcia było wystąpienie Pana Janusza. Film jest za długi, nie mogę go udostępnić... I wiecie? Choć byłam tam gościem, wcale się tak nie czułam. Powoli zapuszczam korzenie, przywiązuję się do tych ludzi. Oswoiłam się z Ich dolegliwościami, przełamałam lęk przed obcowaniem z chorobą. Co więcej, uczę się głębszego spojrzenia na bezinteresowną życzliwość, ciepło i okazywane zrozumienie. Bo życie jest piękne. Bez względu na to, czy nam pod górkę, czy z górki. Wszystko zależy od naszego podejścia. Pamiętacie fragment o kielichu z Namiętności pachnącej terpentyną? To od nas zależy, czy będziemy z niego pili zachłannie, czy tylko małymi łyczkami... To był piękny dzień.

Pięć pytań do.... Anety Krasińskiej


Wpadłam na pomysł przybliżenia Wam sylwetek polskich pisarek i pisarzy w formie krótkiego wywiadu. Jest to pięć pytań, na które raz w tygodniu będą odpowiadali nasi rodzimi twórcy. Na rynku wydawniczym, pośród dostępnych wielu zagranicznych pozycji, znajdziemy perełki polskiej literatury, które nie tylko dorównują, ale niejednokrotni przewyższają literaturę zagraniczną.
Przeciwstawiam się stwierdzeniu Stanisława Jachowicza, jakobyśmy chwalili cudze swojego nie znając.
Znamy i chwalić będziemy.

Dzisiejszą postacią, którą Wam przybliżę



jest Aneta Krasińska. Spotkałyśmy się kiedyś z Anetą i... poszłyśmy na spacer. Uwielbiam takie spontaniczne reakcje. Aktualnie czytam książkę Gdy opadły emocje, autorstwa tejże właśnie pisarki i powiem Wam, że umila mi ona czas. Więcej w recenzji i dopiero po skończonej lekturze, ale już mogę Wam ją polecić. 

1. Gdybyś na jeden dzień mogła stać się postacią z którejś książki, to kim chciałabyś zostać?
Coraz częściej dopada mnie przeświadczenie, że im jestem starsza, tym mniej rozumiem świat i rządzące nim prawa. I tu przychodzi mi na myśl jeden bohater, może odrobinę naiwny, ale rozbrajająco szczery – Mały Książę, który twierdził, że „Dorośli są naprawdę dziwni”. Wielu tych Dorosłych wokół, ale tak trudno ich zrozumieć…

2. Jak reagujesz na krytykę? Czy ona motywuje, czy podcina skrzydła? Czy bycie autorką ma więcej plusów czy minusów?
Na początku bałam się każdej krytycznej uwagi i spodziewałam się, że moje książki wywołają lawinę hejtu. Na szczęście tak się nie stało, ale z czasem zrozumiałam, że nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom wszystkich czytelników. To co jednych zachwyca (np. okładka pierwszego wydania Finezji uczuć), inni oceniają negatywnie. Grunt to nie dać się zwariować, a jeśli coś tworzy się zgodnie z własnymi przekonaniami i jest się w tym szczerym do bólu, to konstruktywna krytyka nie boli, tylko staje się inspiracją do działania i ciągłego doskonalenia warsztatu.
Trudno mi mówić o plusach czy minusach bycia autorką. Ja po prostu się nie zmieniłam. Tak samo jak wcześniej mam obowiązki domowe. Tak samo choruję. Tak samo cieszy mnie słoneczny dzień czy wyjazd na wakacje. Na pewno jednak poszerzyłam swoje horyzonty. Teraz jestem zdecydowanie bardziej wnikliwym czytelnikiem i mam nadzieję, że coraz lepiej radzę sobie z pisaniem. Poza tym ogromną wartością towarzyszącą pisaniu jest możliwość poznawania nowych ludzi, którzy również kochają książki.

3. Z którą ze swoich bohaterek chciałabyś się zaprzyjaźnić?
Każda z moich bohaterek jest sumą moich własnych przeżyć, myśli, emocji, dlatego każda z nich jest mi bliska. Moje postaci mają wyraziste charaktery, twardo stąpają po ziemi i podejmują trudne decyzje. Nie boją się mierzyć z problemami. Takich ludzi podziwiam, więc myślę, że nie miałabym problemu, aby z takimi osobami się przyjaźnić.

4.Finezja uczuć” porusza kontrowersyjny temat miłości do księdza. Czy poruszany w powieści temat spotkał się z negatywnymi czy wręcz obraźliwymi komentarzami?
Na szczęście dotychczas nie spotkałam się z żadną przykrą sytuacją, której podstawą byłaby moja powieść. Jedni doceniają fakt, że ktoś wreszcie odważył się otwarcie opowiedzieć o sytuacjach, które znane są w historii ludzkości od wieków. Ostatnio jedna z czytelniczek pochwaliła fakt, że tak trudny temat opowiedziałam w bardzo przystępny i obiektywny sposób. Inni po prostu grzecznie milczą i nie poruszają tematu.

5. Miłość zmuszająca do wyrzeczeń i wymagająca wielkiej odwagi – to chyba Twój ulubiony temat?
Miłość towarzyszy nam od urodzenia, zatem jest nam najbliższym z uczuć, jednak wraz z dorastaniem właśnie to uczucie sprawia nam najwięcej kłopotów, dlatego w swoich powieściach skupiam się na pokazaniu tych skomplikowanych relacji i konsekwencji poszczególnych wyborów. Moi bohaterowie poszukują szczęścia, choć często ranią przy tym innych czy narażają się na bezkrytyczne komentarze. Najważniejsze jednak, że nie narzekają, tylko działają. Czego wszystkim serdecznie życzę.


Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...