Więc chodź, pomaluj mój świat.... Fundacja- Zwierzęta Eulalii

Są wokół nas takie miejsca, do których wiemy, że powinniśmy się udać, a kiedy już to zrobimy, nie jesteśmy w stanie wyrzucić ich istnienia z pamięci. Dla mnie mają one ogromne znaczenie, wielokrotnie wykorzystuję je, jako środowisko w moich powieściach. Tam żyją moi bohaterowie a ja dzięki temu, przeżywam z nimi ich rozterki, radości i niepowodzenia w jeszcze bardziej świadomy sposób. I bardzo często, z wielką przyjemnością wracam do tych miejsc, bo stają się one takimi moimi miejscami na ziemi.

Dlatego opowiem dziś o magicznym miejscu, które odwiedziłam w ostatni czwartek 18 lutego 2016 roku.

Jeśli szukaliście kiedykolwiek takiego miejsca, gdzie magia łączy się z rzeczywistością, zawiść nie ma wstępu a wszystko to, o czym czytacie bądź co widzicie w telewizji, a za czym tęsknicie, tam przybiera realnych kształtów. I to nie są Łowiska :)


Mam na myśli Fundację- Zwierzęta Eulalii, która zajmuje około 20 ha ziemi i jest domem dla zwierząt, które otrzymały od losu drugą szansę życia. A temu szczęściu pomogła drobna, piękna i niezwykle ciepła założycielka fundacji, Pani Eulalia Wojnicz. Większość zwierząt zamieszkujących tereny fundacji została uratowana przez właścicielkę z transportów do rzeźni, zostały one uleczone i aktualnie swoim urokiem, zachowaniem odpłacają za to, co dla nich zrobiono.
Dalej, malownicze tereny, urocze utkane w krajobraz pół i poszarpanych lasów domki i zagrody, ciepła, przyjazna atmosfera, to tylko fragment tego, czym to gospodarstwo agroturystyczne może Was obdarować.
Byłam tam zaledwie kilka godzin, ale z podziwu wyjść nie mogłam przez kilka kolejnych dni. Właściwie do tej pory przeżywam i opowiadam wokół o tym niesamowitym miejscu. Z całą pewnością, kiedy pogoda nieco poprawi się i wygospodarujemy odrobinę czasu, kupimy karmę dla psów, worek marchewek i pojedziemy z wizytą, na co moje dzieciaki przystały z radością.


Mamy luty, więc ziemia wciąż jest pokryta śniegiem, błotem a kolory, którymi mieni się świat są szaro bure, jednak nawet w takich okolicznościach pobyt w tym gospodarstwie uważam za preludium do moich kolejnych tam wizyt. Bo wystarczy wyobrazić sobie wielogodzinne spacery między  drzewami Puszczy Piskiej, niepowtarzalny zapach, śpiew ptaków i chłód ciągnący znad okolicznych jezior, albo wesołe rżenie około 30 koni, gęsi przemierzające te same ścieżki, którymi my spacerujemy, pieszczocha kota plączącego się pomiędzy naszymi nogami i tę ciszę i spokój....Jeśli zatem będziecie mieli ochotę odwiedzić malownicze Mazury, zastanówcie się, czy nie mielibyście ochoty odwiedzić właśnie tego zakątka. Ja jestem pewna, że zakochacie się w jego magii... A więcej szczegółów znajdziecie pod linkiem http://www.eulalia.pl/

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...