Spotkanie z dziećmi


Spotkanie z dziećmi w Szkole Podstawowej nr 1 w Nowym Dworze Mazowieckim.





Pięknie się złożyło, że 31 października w Halloween spotkałam się z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Nowym Dworze Mazowieckim. Pięknie, bo mogłam podziwiać kreatywność rodziców przy wyborze strojów, w jakich wystąpiły dzieciaki. A było naprawdę na co popatrzeć. Gościłam w dwóch klasach pierwszych i jednej drugiej. Nie muszę chyba pisać, że czułam napięcie. Dzieci, wbrew pozorom, to bardzo wymagający i szczerzy słuchacze. Pamiętam, kiedy organizowałam przyjęcie urodzinowe Julii. Miała wtedy 6 lat. Napracowaliśmy się z mężem wymyślając plan zabaw, bo tylko to mogło okazać się fiaskiem. Były konkursy, owijaliśmy się papierem toaletowym, chowaliśmy w jakichś kartonach itd... A na koniec rezolutny sześciolatek bez zastanowienia odparował na pożegnanie... Było nudno... No cóż, pocieszaliśmy się, że była to opinia tylko jednego dziecka.

Tym razem zostałam bardzo miło zaskoczona. Wszystkie dzieciaczki słuchały z uwagą o zawodzie pisarza, zadawały pytania na temat procesu wydawniczego a w końcu zażądały, bym wyjaśniła znaczenie tytułu jednej z moich książek, którą zabrałam by udokumentować swoją pracę. Domyślacie się pewnie, że to była listopadowa premiera Namiętność pachnąca terpentyną :-D
Wybrnęłam z tematu, ale obiecałam sobie, że następnym razem muszę pojawić się z pozycją tematyczną, adekwatną do poziomu czytelnika i oczywiście napisaną przeze mnie! Dwa zdarzenia spowodowały, że oniemiałam. Pierwsze z nich to moment, kiedy zaczęłam czytać pierwszaczkom Cudaczka Wyśmiewaczka. Bo jak wiecie, czytanie to doskonała zabawa, więc poczytaliśmy sobie trochę. Dziewczynki z pierwszego rzędy recytowały w ślad za mną to, co im czytałam! Dzieci mają niebywale chłonne umysły...
Drugie zdarzenie dotyczyło już drugoklasistów. Zabrałam ze sobą bowiem książkę, którą otrzymałam w nagrodę za osiągnięcia w nauce w klasie III. To było wiele lat temu, ale dzieciaki były zaskoczone. Ta książeczka to zbiór opowiadań z morałem. Przeczytałam im kilka z nich i zaczęliśmy rozmawiać... Nie spodziewałam się, że dzieci w tym wieku stać na tak głębokie przemyślenia i mądre spostrzeżenia. Dzieci doskonale rozumieją to co dzieje się w świecie dorosłych, będąc już w drugiej klasie potrafią wartościować i oceniać postawy. Oczywiście swoimi słowami, i może odrobinę jaskrawo, ale ich spojrzenie nie jest pozbawione sensu! Nie obyło się bez autografów i deklaracji, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Bo powinniście wiedzieć, że kilkoro dzieciaków obiecało zasilić szeregi pisarzy w Polsce. Młode wilki, co? :-)




Spotkania autorskie

Kolejna premiera, więc kolejna trasa promująca jej pojawienie się. Tak właśnie nazwałam tych kilka spotkań, w których uczestniczyłam, promując pojawienie się na rynku Namiętności pachnącej terpentyną- trasą. Brzmi, jak bardzo poważne przedsięwzięcie, a w rzeczywistości już tak o spotkaniach nie myślę.

Oczywiście wciąż mam wiele do zrobienia na płaszczyźnie spotykania się z Wami, Czytelniczki i Czytelnicy, ale analizując ostatnie wystąpienia, jestem zadowolona z dotychczasowych osiągnięć. A było ich kilka.

Pierwsza na mojej trasie była Łódź. Spotkanie z Wiolą Umecką, która już poprzednim razem zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to była prawdziwa przyjemność. Dlatego nie czułam napięcia. Poza tym, w Łodzi byli ze mną wszyscy! A więc moi chłopcy, Julia a nawet Ewa ze swoją świtą się wybrała. Spędziliśmy wspaniały dzień i równie fascynujący wieczór.
Wiola, co nie było dla mnie zaskoczeniem, rozłożyła powieść na części pierwsze. Jako pierwsza zadała serię pytań, którymi dowiodła, że osiągnęłam zamierzenie, którym było dotarcie do czytelnika z trudnymi tematami, jakie opisałam.

Potem był Wrocław. Piękny Wrocław, który odwiedzałam ostatnio dość często. Tym razem jednak nie udało nam się poczuć klimatu nadchodzących Świąt, ponieważ inauguracja Jarmarku miała dopiero nadejść. A spotkanie? Cóż, może frekwencja nie powaliła nikogo na kolana, jednak w tym wypadku jakość zrobiła nam wieczór. Już na początku, zanim jeszcze pojawiła się prowadząca spotkanie pani Magda, wywiązała się ciekawa dyskusja, która tak naprawdę trwała jeszcze długo po jego zakończeniu! Możecie sobie to wyobrazić? Jesteśmy nierzadko zatwardziali w swoich uprzedzeniach, ale wynika to bardziej z wygody, niż przekonań! Łatwiej jest skrytykować, niż posilić się o zrozumienie i wyrozumiałość. A więc kolejne zamierzenie osiągnęłam, mianowicie wyłuskałam refleksję.

Warszawa. Cóż, w moim przypadku Warszawa zawsze staje na wysokości zadania. Frekwencja zadowalająca, rozmowy, ploteczki i wymiana przemyśleń to podstawa. Jednak tu doszło do czegoś więcej.... Tu ujrzałam emocje. Prawdziwe, płynące z serca i to wszystko w reakcji na moją pracę. Wrażenie? Poczułam się malutka, ale nie bezbronna. Bo to moje pióro ponosi odpowiedzialność za ten przepiękny przejaw wrażliwości i szczerości. W Warszawie zrozumiałam jedno- mając tyle dowodów na potwierdzenie, muszę uwierzyć, że moja praca jest doceniana, a jej przesłanie dociera do serc Czytelniczek i Czytelników. Przyznaję więc sama przed sobą i przed Wami. Jest jeszcze tyle rzeczy, o których chcę opowiedzieć i wiem, że zrobię to najlepiej jak potrafię.

A na koniec Gdańsk. Właściwie powinnam była podziękować Magdalenie za wyrozumiałość i łagodne potraktowanie. Zanim dotarliśmy bowiem do Gdańska, zahaczyliśmy z mężem o Opole, gdzie mogliśmy być świadkami triumfu Radka Chojnowskiego, syna Eleonory, w walce o zawodowstwo. Już chyba wszyscy, którzy interesują się moją pracą wiedzą, że zabieram się za podjęcie tematu związanego z boksem, zatem o lepszy research byłoby trudno.
Pokonaliśmy około 1200 km, a w całym tym spotkaniowym ferworze nie umiałam odpowiedzieć na pytanie, czy mam jakieś niespełnione marzenie...
Wiecie, czasem to co wydaje się najprostsze rozkłada nas na łopatki...
Ale ja już wiem! Wiem, że moim marzeniem jest nabranie przekonania, że jesteśmy zgodni co do tego, że w końcu trafiłam na odpowiednie miejsce.




 A to moje prezenciki... Rozpuszczacie mnie niemiłosiernie. A ja przestaję odczuwać bunt przeciwko temu <3



Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...