Koniec lata

Nareszcie....
Piękne lato dobiega końca. Pisałam już niegdyś, że moimi zdecydowanymi faworytkami, jeśli chodzi o pogodę są wiosna i jesień. Nie znoszę upałów. Wysoka temperatura pozbawia mnie chęci wychodzenia z domu. Ale nie o tym.
To było niezwykle pracowite lato. Spełniłam jedno z życzeń moich chłopców. Zafundowaliśmy im wycieczkę objazdową po Polsce. Oczywiście wciąż wiele przed nami, ale ten fragment, który dzieci zobaczyły sprawił im dużą przyjemność. Byliśmy mianowicie w Kazimierzu Dolnym, Sandomierzu, Łańcucie, Przemyślu i Bieszczadach.
Pojechaliśmy do Gdańska i zakończyliśmy naszą wakacyjną wycieczkę na Mazurach. Wszędzie oczywiście zwiedziliśmy zamki, ruiny, podziemia i inne zabytkowe miejsca, bo głównie o to chodziło moim chłopcom. Dla mnie i męża zostały Bieszczady. Bo Mazurami w pięknej Kutyni cieszyliśmy się wszyscy! A więc wilk syty i owa cała. Pogoda dopisywała, a więc padało wtedy, kiedy zwiedzaliśmy i prażyło, kiedy smażyliśmy się na słońcu.
Czego chcieć więcej? Niczego. Nasza rodzina powiększyła się o kolejnego członka. Przywieźliśmy do domu labradora. Początki znajomości z Danką nie rokowały najlepiej, ale udało się. Jestem z siebie dumna, bo choć miałam chwile zwątpienia, Danuśka zaakceptowała rywala w pieszczotach a on nie pożarł mojego Erena :-)
I wszystko znowu układa się jak należy. Wspomnienia wakacyjne długo będą ogrzewały nasze serca. A teraz czekamy na jesienne ogniska i spadające liście...

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...