Listopad, miesiąc zadumy i refleksji. W tym okresie
zdecydowanie bardziej pochylamy się nad nurtującym odwiecznie tematem
przemijania, śmierci i zastanawiamy się, co nas czeka tam, po drugiej stronie.
To prawda.
Ja w tym miesiącu byłam na dwóch spotkaniach autorskich i
pierwsze przemyślenia, jakie mnie naszły, dotyczyły sposobu, w jaki idziemy
przez nasze życie. Zawsze powtarzam moim dzieciakom, jak bardzo istotne jest, by
patrząc w lustro na koniec dnia, mieć powody do dumy. Jeśli nie zaś do dumy, bo
to doprowadziłoby nas w końcu do próżności, to przynajmniej, by mieć powody do
zadowolenia. Człowiek zadowolony, to człowiek szczęśliwy i spełniony,
nieprawdaż?
Alek Rogoziński, od niedawna znany również, jako Alex,
dzięki premierze How to kill you, darling, dał się poznać właśnie z tej strony.
Człowiek pogodny, tak pozytywny, że wszystko, co mnie nęka, w jego otoczeniu
zdaje się chować gdzieś tam w cieniu optymizmu tego autora. Na spotkaniu Alka ubawiłam
się przednio. Już zanim zaczął opowiadać, udało nam się zamienić kilka słów,
dla mnie bezcennych. W trakcie zaś spotkania, atmosfera zdawała się być coraz
cieplejsza. Alek ma niesamowitą zdolność do podgrzewania nastroju swoimi
opowieściami, historiami z życia wziętymi a przede wszystkim jedna bezwzględnie
sympatię dzięki dystansowi, z jakim podchodzi do siebie i swojej pracy. Będąc
pod wrażeniem spotkania w Legionowie zabrałam się za czytanie How to kill you,
darling w oryginale… Wrażeniami podzielę się, a jakże.
Co jeszcze jest ważne, poza otwartością, optymizmem i
poczuciem humoru?
Empatia. A tego ogromną dawkę otrzymałam będąc na spotkaniu
z Agnieszką Lingas-Łoniewską. Oczywiście spóźniona, czego naprawdę nie znoszę,
wpadłam do biblioteki, co nie pozostało niezauważone. Od razu jednak wtopiłam
się w ciepłą, przyjemną i niesamowicie przyjazną atmosferę tego spotkania.
Agnieszka, niczym wirtuoz nie tylko opowiada o skrajnych uczuciach w swych
powieściach, ona wydobywa wspomnienie tych uczuć, które drzemie gdzieś na dnie
naszych serc. Czy to nie jest istotne? Pamiętacie Małego Księcia? Pamiętacie
historie o wężu, który zjadł słonia i trawił go przez wiele miesięcy. Jak wielu
z nas patrząc na ten rysunek ujrzałoby słonia w brzuchu węża? Rozumiecie, co
mam na myśli?
Autor jest jak drogowskaz, jego książka zaś to mapa. Pamiętajmy
zatem, sztuką jest stanąć wieczorem przed lustrem i z nadzieją patrzeć w naszą
przyszłość.
Cudowne wspomnienia. szczerze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńto fakt. bardzo lubię te spotkania.
OdpowiedzUsuń