Na naukę nigdy nie jest za późno- Magdalena Witkiewicz

Zawsze drażniło mnie, kiedy moja mama bez przerwy powtarzała, ucz się. Obiecywałam sobie już wtedy, że nigdy, przenigdy nie będę używała wobec moich dzieci tych samych monotematycznych sloganów. I słowa dotrzymałam! Nie mówię- ucz się! Jak przyczajona hiena kąsam na początek pytaniami, coraz natarczywiej a w końcu uderzam... Czy ty się w ogóle uczysz?! Wrr! Bycie rodzicem, to wyjątkowo trudne zadanie... Najtrudniejszy projekt, jaki przychodzi nam dorosłym prowadzić.


Chcąc jednak coś osiągnąć, trzeba się uczyć. Właściwie wiek nie jest istotny, uczymy się każdego dnia. Sztuką jest tylko tę wiedzę wykorzystać w mądry sposób, na przykład jako budulec...

Moim budulcem są obserwacje. Nie trudno zgadnąć, że środowisko wydawnictw, pisarzy, jak każde inne pełne jest ciemnych zaułków, zakamarków, w które lepiej nie wchodzić oraz dróg, którymi wręcz należy podążać. A jak dokonać wyboru? Ja stawiam na obserwacje. Jestem obserwatorem, więc czuję się, jak ryba w wodzie...

A temat obserwacji wyjątkowo wdzięczny... Starsze koleżanki po piórze i spotkania autorskie.

MAGDALENA WITKIEWICZ

Pierwszym zatem, na które wybrałam się, było spotkanie autorskie Magdy Witkiewicz zorganizowane w Empiku w warszawskiej Arkadii 6 października 2015 roku. Teren mój, więc czułam się pewnie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to atmosfera spotkania. Gospodyni wyglądała olśniewająco, uśmiechnięta rozmawiała ze wszystkimi zebranymi w sposób, który pozwalał sądzić, że jednostka w jej otoczeniu znaczy tyle samo, co tłum. Nie dało się odczuć nieprzyjaznych emocji ani wibracji, które mogłyby pozwolić, by człowiek stawiający pierwsze kroki w tym świecie mógł poczuć się przytłoczony, onieśmielony. Tegoż dnia Lewy brzeg miał zaledwie kilka dni, miałam zatem prawo czuć lekki przestrach, bo oto pojawienie się mojej powieści na półkach wypchnęło mnie lekko przed szereg...
 Wracając, gospodyni okazała się wyjątkowo ciepłą i otwartą kobietą. W brawurowy wręcz sposób, z wdzięcznym uśmiechem operowała słowem opowiadając o swoich powieściach. Mówiła o nich tak, jakby każda historia w nich zawarta zajmowała istotne miejsce w jej życiu, jakby wszystkie były jej bliskie a każda z osobna wyjątkowa. Bardzo ciepła, niemal przyjazna atmosfera spotkania udzielała się uczestnikom, gospodyni aparycją i wrodzonym wdziękiem oczarowywała mnie z każdą kolejną minutą trwania spotkania. Zachłyśnięta nastrojem zakupiłam oczywiście książkę i stanęłam po kilka słów dedykacji. I kolejnym szokiem okazało się co? Magdalena Witkiewicz, kobieta sukcesu, autorka polskich bestsellerów pamięta z imienia i nazwiska otaczających ją czytelników i twórców.
Nie muszę mówić, że zapomniałam języka w ustach, kiedy gracja wymówiła moje imię i nazwisko z wymownie uniesioną do góry brwią. W moich oczach urosła do niebagatelnych rozmiarów.
Wniosek?
1. Zwracaj uwagę na mniejszych. Bądź otwarta, zyskasz w ten sposób szacunek innych.

Jedno spotkanie rozbudziło we mnie chęć poznawania... Niestety w międzyczasie przepadły mi dwa spotkania z Nataszą Sochą i Agnieszką Lingas-Łoniewską. Mam nadzieję, przepadły tylko tamte terminy nie szanse.

2 komentarze:

  1. Dopiero przeczytałam! :)
    A wiesz, że ja też w korporacji pracowałam?:)

    OdpowiedzUsuń

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...