Julia pisze Martyrologia




Martyrologia

Nad głową rozgorzałe niebo,
pokryte szkarłatem krwi przelanej
gniewnie spoglądało na wybryki swych dzieci.

Powietrze rozdarte przez łoskot oręża,
w uszach jedynie głucha cisza,
zewsząd jednak słyszę słowa pacierza,
zamarła nadzieja, głuche zawodzenie.

Stąpałam cicho wśród kałuży krwi świeżej,
by chłopaczka młodego wziąć pod swe skrzydła,
na ziemi nisko niewiasta płakała prosząc
'O pani, Maryjo przenajświętsza, oddaj mi proszę mojego Jasieńka.'

Lecz jego czynu nic nie umniejszyło,
zabrałam Jasieńka do miejsca swego.
Wzniosło się stado kruków do lotu,
wyrastały krzyże wszędzie dookoła.

Niosłam swym dzieciom letargu natchnienie,
błagających o ciszę i snu chwile,
czarnym płaszczem ciała ich okrywałam
by zabrać je zaraz w ostatnią ich podróż.

W kątach siedziały skulone maluchy,
szepcząc modlitwy o kawałek chleba.
Upadały powoli, jedno po drugim,
odeszłe zmysły, ciemne widzenie.

Nie zdziwi się żaden, kto oczy ich widział
nad okrucieństwem sporów.
I nie widać już piękna niepowtarzalnego,
gdy rodzic bezsilnie na kolana pada.

3 komentarze:

  1. Aniu czy Ty i takie "rzeczy" tworzysz..?

    OdpowiedzUsuń
  2. To Grażynko moja Julia napisała. Chciała wziąć udział w konkursie w szkole. Ale ponoć zbyt poetyckie jej dzieło okazało się być i nie spełniło oczekiwań, dlatego zrezygnowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie rozumiem tych niektórych "oczekiwań" zresztą sama wiesz ,że jak coś nie spełnia ....to tak potrafią ubrać w piękne słówka.A poezja była "zbyt poetycka".....słowa......słowa.W każdym razie moim skromnym zdaniem...Twoja Julia ma talent....pewnie po mamie....to się podobno otrzymuje w genach....tak mówią.

    OdpowiedzUsuń

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...