Łowiska w rzeczywistości

Miejsca opisane w powieściach... Czy nie sądzicie, że połączenie fikcji literackiej z miejscami, które istnieją w rzeczywistości przybliża nas do świata, o którym czytamy? Albo wydarzenia, które mają miejsce w powieściach, czy wiecie,że one często pokrywają się z tym, co działo się w świecie realnym. Magia literacka w połączeniu z realizmem. Fascynujące! Zdradzę Wam kilka takich tajemniczych miejsc i momentów, o których mowa w moich powieściach.
W I tomie sagi Łowiska znajduje się wiele miejsc, które można odwiedzić. Akcja powieści toczy się na warszawskiej Pradze, wystarczy wysiąść z pociągu, przejść kilka ulic i znajdziemy się w dzielnicy Warszawy, która była domem dla Majki.
Wielokrotnie zdarzało mi się przejeżdżać ulicami Warszawy i zaglądać w podwórza starych kamienic z myślą, że "to" mogło dziać się tu, właśnie w tym podwórzu Paweł mógł stać pod osłoną nocy i obserwować okna, które były sypialnią Majki! Niesamowite uczucie...


























Pamiętacie kolację przy zapalonych pochodniach nad brzegiem Wisły? Majka dostała wtedy sweter od Pawła. Znad rzeki nadciągała mgła i ciągnął przejmujący wiatr...





















A pierwszy wyjazd Pawła? Wybrali się wtedy do La MaMa, afrykańskiej restauracji tuż obok hotelu, w którym Paweł zatrzymał się.







 




Tak wspominając, często wybieram się na przejażdżkę rowerową i zdarza mi się dojechać do miejsca, które odwiedzili moje bohaterowie w I tomie Łowisk.
Pamiętacie ten fragment?
"...Las niósł ich śmiech jeszcze przez jakiś czas, przy kapliczce, która nie wiedzieć czemu i w jaki sposób trafiła właśnie w to miejsce. Tuż obok niej stała stara, porośnięta mchem ławka i ława, które posłużyły im za przystanek...."




 Kolejne miejsca, które upamiętniłam pochodzą już z II tomu zatytułowanego Mroki Łowisk.
Jednym z takich miejsc, jest Szynk Praski.
Miejsce, które istnieje naprawdę, zaskakuje swoim urokiem i niesamowitą nastrojowością. Jeśli będziecie w okolicy, zachęcam Was do odwiedzenia i spróbowania przepysznych dań z oferty a lampka czerwonego wina z pewnością przywoła wspomnienia drapieżnego Pawła, może na krzesełku obok Was przysiądzie właśnie Majka?
I mały fragmencik dla tych z Was, którzy jeszcze Mroków nie czytali:
(…)Szynk Praski. Jednogłośnie uznały, że jest to jedyne miejsce, gdzie mogły wspominać tatę tak, jakby był tam z nimi. Magiczna atmosfera tego miejsca, które nawet tatę urzekło swoją surowością, a zarazem pieczołowitą dbałością o najmniejszy szczegół, oddawała całkowicie jego naturę. On również cenił prostotę, ale rozkochany był też w takich drobiazgach jak gorąca, świeżo zaparzona kawa, którą sączył każdego ranka w ulubionej porcelanowej filiżance podarowanej mu przez żonę. Dlatego właśnie tam postanowiły go pożegnać, w miejscu, które przypominało o nim bardziej niż inne. (…)
(…)Gdy weszli do środka, od progu uderzył ich spokój i ponadczasowość miejsca, które wybrały dziewczyny. Majka powiodła spojrzeniem po ścianach w kolorze sjeny palonej, która w niesamowity sposób kontrastowała z przetartą szarością. Zdjęła swój kardigan i odwiesiła go na starym pięcioramiennym wieszaku stojącym tuż obok drzwi. W środku panował przyciszony gwar, stoliki ustawione po prawej stronie od drzwi były zajęte. Od czasu do czasu rozbrzmiewał przy nich zduszony śmiech. Obejrzała się na Roberta i ruszyła w przeciwną stronę, gdzie wąski blat zakręcał w stronę lady, tworząc ustronne zagłębienie. Sięgnęła po wysoki hoker i usiadła wygodnie, opierając stopy o podnóżek. Jej uwagę natychmiast przykuł obraz wiszący nad ladą. To był ulubiony obraz jej taty. Właściwie, kiedy jeszcze zdarzało mu się wychodzić z domu częściej, potrafił zasiadać w szynku i wpatrywać się w ten obraz nawet kilka godzin.
 


2 komentarze:

  1. To jest właśnie fantastyczne ,że wiemy ,że to fikcja literacka,ale przecież niektóre miejsca po prostu są w rzeczywistości.To miejsce z krzyżem także znaczące w powieści.A z mroków....które czytałam Szynk Praski ..wraz z ulubionym obrazem taty Majki....To wszystko powoduje ,że czuję się jakby w środku tego wszystkiego,a co nie widzę to sobie dowyobrażam.Często czytając jakiś opis zamykam na chwilę oczy i niekiedy udaje mi się..znaleźć w tamtych klimatach. Nie robię tego gdy np. Matylda chce kogoś wciągnąć w jezioro ....po prostu boję się ,że tam zostanę....a nie jestem aż tak bardzo chętna ....a już tak trochę...z humorem-nie potrafię pływać.

    OdpowiedzUsuń

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...