- Aneta Samulik
- Ewa Butkiewicz- Wągiel
Miłe Panie, obie wybrałyście Pensjonat pod Świerkiem. Poproszę jeszcze o podanie Waszego rozmiaru oraz adresów w prywatnej wiadomości. Wasze świąteczne historie bardzo mnie urzekły i obie zostaną przeze mnie wykorzystane w jednej z moich powieści. Oczywiście o tym dowiecie się później. :-)
A dla Basi, Moniki i Agnieszki Caban-Pusz mam drobne upominki. Sztuką jest opowiedzieć o swoich przeżyciach. Pamiętacie Szeherezadę i jej opowieści?
Poproszę również o Wasze adresy, moje miłe Panie.
A wszystkim Wam dziękuję za poświęconą uwagę i podzielenie się ze mną swoimi historiami <3
Trochę czasu minęło od ostatniego konkursu u mnie. Czas najwyższy zmienić to.
Mam taki oto pomysł.
Potrzebuję poznać Wasze najpiękniejsze wspomnienie związane ze Świętami Bożego Narodzenia. Mogą to być jakieś romantyczne wspomnienia, wyjątkowe chwile, albo takie, które przyniosły ze sobą gorzką naukę. Decyzję pozostawiam Wam.
Do wybory będziecie mieli Za zakrętem i Pensjonat pod Świerkiem.
Do książki dorzucę T-shirt z cytatem zaczerpniętym z sagi Łowiska.
I na koniec, wykorzystam obydwa pomysły w którejś z kolejnych powieści.
To nagrody główne.
Kolejne dwie osoby, których historie poruszą mnie, otrzymają ode mnie drobiazgi w postaci zakładek i ołówków z logo Świata równoległego.
Konkurs potrwa do niedzieli 12 listopada, do północy. Zwycięzców wyłonię 13 listopada, bo to piękna data.
Poproszę o odpowiedzi tutaj, na blogu. To pozwoli nam uniknąć poszukiwań.
A teraz życzę miłej zabawy i czekam na Wasze pomysły!
W Święta Bożego Narodzenia w 1995 r. zostałam matką chrzestną. Ledwie trzymałam się na nogach. Byłam bardzo chora, z prawie 40-stopniową gorączką. Ale to nieważne. Wtedy zgodziłam się wziąć na siebie zobowiązanie pomocy w wychowaniu siostrzeńca. Mimo tego, że już jest wielki chłop teraz, to i tak cały czas może na mnie liczyć.
OdpowiedzUsuńDruga sytuacja nie jest tak miła. Odkąd pamiętam Wigilia odbywała się u babci Mani. Niestety po śmierci swojego ukochanego syna a mojego chrzestnego babcia wycofywała się powoli z życia. Tego jednego roku Wigilii u babci nie było. Drugiego też. Tak sobie życzyła, a My wszyscy musieliśmy to uszanować. Brakowało nam jej w tym dniu. Dokładnie w drugą rocznicę pogrzebu wujka babcia odeszła do niego.
Jako, że konkurs jest o tych magicznych świętach wybieram "Pensjonat pod Świerkiem".
UsuńA obie daty - końca konkursu i losowania są u nas w rodzinie magiczne. 13 listopada mój tata kończy 64 lata. Adrian - mój chrześniak - 22 lata kończy 12 listopada (do 13 zabrakło mu niecałe 4 godziny). Co ciekawe jego ojciec też 13 listopada ma urodziny. 😊
Moje wspomnienia Bozego Narodzenia sa zawsze miłe sercu , czas magii , przygotowań , by w rodzinnym gronie zasiąść do kolacji wigilijnej Niestety nie zawsze jest to możliwe i nie zawsze jest to pełnia szczescia A dlaczego ? Bo nigdy nie sa wszyscy , odległości dzielące kilometry lecz sercem blisko , najbliżej jak mozna wigilijny czas to pamięć o najbliższych choc nie ma ich wsrod nas i o tych co sa a dalego byc musza I czas o tych co blisko ale sercem daleko i w kacu o tych co sercem przy sercu sa i sie wzrusza. Magiczne chwile niezawdzięczane maja Piekne wspomnienia to czas choroby , bolu , cierpienia Pamietam taki czas kiedy w szpitalnym lozku spędziłam swieta i ten magiczny czasbyl daleki , tylko w sercu bliski , wdspomnienia , odczucia ii marzen tęsknota By byc w ta magiczna noc z rodzina A było sie samemu wsrod łez i bolu wewnętrznego i tylko cichutkie łkanie przynosiło ulgę w wylanych niezliczonych piętkach łez Byc zdrowa by poczuć szczęście i ciepło rodzimego stołu ,splecionych rak , czułych slow Tej magii milosci dokola . Cudownego szczescia , którego nawet nie zdajesz sobie sprawy niektórzy , ze takie posiadają Poczuć czyś ciepły odruch życzliwości , bliskości i zycia kropelki z nieba nsm danej Docenianej ?
OdpowiedzUsuńMonika Stanisławska
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienie świąteczne dotyczy polowania jakie z bratem urządzaliśmy na Świętego Mikołaja. I co roku próbowaliśmy z bratem przyłapać Mikołaja jak przynosił nam prezenty. Niestety nigdy nam się to nie udało. Dlatego raz wymyśliliśmy cały misterny plan jakto zrobić. Chcieliśmy też Mikołaj zapytać o kilka rzeczy np. jak to się dzieje, że Rudolf lata i jak udaje mu się dostarczyć prezenty dla wszystkich dzieci w jedną noc. U nas choinka stała w tzw gościnnym pokoju i tym razem postanowiliśmy z bratem się w nim ukryć ( skuleni i zwinięci w kłębek bo było mało msjejsva schowaliśmy się za fotelami) i postanowiliśmy nie wychodzić z kryjówki nie wychodzić choćby nie wiem co się działo. Wytrzymaliśmy tak 20 minut i nagle słyszymy dzwonek do drzwi. Raz,drugi i trzeci. W końcu mama zaczęła nas wołać abyśmy sprawdzili czy to czasem nie Mikołaj dzwoni. My z bratem niewiele myśląc ucieszeni, że Mikołaj przyszedł nas osobiście odwiedzić wyskoczyliśmy z kryjówki i pędem pobiegliśmy do drzwi. Otworzyliśmy je a tam nikogo nie było. Zawiedzeni postanowiliśmy wrócić do naszej kryjówki. Jakie było nasze zdziwienie i zdumienie kirdy pid choinką zobaczyliśmy prezenty. Jak my wtedy przeżywaliśmy i zastanawialiśmy jak to się Mikołajowi udało być w dwóch miejscach na raz.
Wyjątkowe Święta Bożego Narodzenia to te kiedy byłam pewna że spędzimy sami z mężem. A zawsze, ale to zawsze spędzalam je w domu rodzinnym gdzie pełno ludzi, radośnie. Wszystkim było nam strasznie smutno. My tu, oni tam.
OdpowiedzUsuńA w dzień samej Wigilii okazało się że Cudem! Możemy jechać do leśniczówka, do wszystkich. Oczywiście nikomu o tym nie powiedzieliśmy. Nawet kiedy mama dzwoniła a my byliśmy w drodze, zjechalismy na pobocze by się nie wydało. Pojechaliśmy pod dom że zgaszonymi światłami. Zadzwoniłam do drzwi... Do dziś mam w uszach krzyk siostry z radości i niedowierzania. Matko. Co to była za radość. Ile łez że szczęścia. Śmiech dzieci, zadowolenie rodziców. To były wyjątkowe święta ❤️
A aaa... i wybieram "Pensjonat pod swierkiem ". Moja leśniczówka pasuje tu idealnie 😉
UsuńByły takie Święta, które miałam spędzić samotnie w swoim mieszkaniu. Parę dni wcześniej rozchorowałam się okropnie, miałam wysoką gorączkę, co chwilę odpływałam... Syn miał wówczas 8 lat i niewiele mógł mi pomóc... Telefonu oczywiście nie mieliśmy, dzwoniło się z automatów na sąsiednim osiedlu. Zero kontaktu ze światem. Sąsiadka zauważyła, że nie poszłam do pracy i kiedy zorientowała się w sytuacji zabrała Marcina do siebie; zaglądała co jakiś czas i pilnowała żebym brała leki i piła. Następnego dnia zajrzał tata, poprosiłam żeby zabrał syna do nich. Wigilia miała być u rodziców ze względu na stan mamy - już nie chodziła. Ale przyjechała siostra z Bydgoszczy z rodziną, była druga siostra mieszkająca w pobliżu... Dziecko miało zapewnioną świąteczną atmosferę. Ja zaś spokój i czas na dojście do siebie... Jakie było moje zdumienie kiedy w wigilijne popołudnie przyjechał tata i powiedziała, że zabiera mnie na Ochotę, że sama nie mogę zostać. I w ten oto sposób zamiast samotnego wieczoru spędziłam go w gronie rodzinnym! Po raz pierwszy od lat nic nie musiałam przygotowywać, podawać, zmywać... Czułam się jak gość honorowy! Mimo, iż byłam bardzo osłabiona, ledwo żyłam, ale byłam wśród bliskich! Było cudownie ciepło, serdecznie, wesoło! A była to jedna z ostatnich Wigilii kiedy była z nami mama...
OdpowiedzUsuńAle niespodzianka❤️❤️❤️Dziękuję p. ANIU😘
OdpowiedzUsuń