Na naukę nigdy nie jest za późno- Agnieszka Lingas- Łoniewska

Zawsze drażniło mnie, kiedy moja mama bez przerwy powtarzała, ucz się. Obiecywałam sobie już wtedy, że nigdy, przenigdy nie będę używała wobec moich dzieci tych samych monotematycznych sloganów. I słowa dotrzymałam! Nie mówię- ucz się! Jak przyczajona hiena kąsam na początek pytaniami, coraz natarczywiej a w końcu uderzam... Czy ty się w ogóle uczysz?! Wrr! Bycie rodzicem, to wyjątkowo trudne zadanie... Najtrudniejszy projekt, jaki przychodzi nam dorosłym prowadzić.


Chcąc jednak coś osiągnąć, trzeba się uczyć. Właściwie wiek nie jest istotny, uczymy się każdego dnia. Sztuką jest tylko tę wiedzę wykorzystać w mądry sposób, na przykład jako budulec...

Moim budulcem są obserwacje. Nie trudno zgadnąć, że środowisko wydawnictw, pisarzy, jak każde inne pełne jest ciemnych zaułków, zakamarków, w które lepiej nie wchodzić oraz dróg, którymi wręcz należy podążać. A jak dokonać wyboru? Ja stawiam na obserwacje. Jestem obserwatorem, więc czuję się, jak ryba w wodzie...

A temat obserwacji wyjątkowo wdzięczny... Starsze koleżanki po piórze i spotkania autorskie...

AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA




Kolejne spotkanie, kolejne wnioski...
Atmosfera. Nierozerwalny element wpływający bezpośrednio na nasze samopoczucie. Jeśli do tego samego kosza wrzucić szczyptę wyrafinowania, interesowności i egoizmu, powstanie nam mieszanka, z którą spotykamy się niemal każdego dnia, w sklepie, na parkingu, spacerze. Nie wspominając już o pracy. Powoli przyzwyczajamy się do tej rzeczywistości, bo z tym, jaka ona jest nie dyskutuje się. Sami po trosze ją kreujemy a z upływem czasu coraz bardziej zawzięcie, no chyba, że mamy wystarczająco dużo siły a nasz próg przyswajania  niepowodzeń jest bardzo wysoki, by z toksyczną atmosferą walczyć. Bez względu jednak na to, czy radzimy sobie z nią lepiej, czy też zdecydowanie gorzej wierzę, że mamy świadomość, jak bardzo istotnym elementem codzienności ona jest.
A wystarczy tak niewiele….


11 marca 2016 roku wybrałam się na spotkanie autorskie Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Bardzo zależało mi na tym, by na nim być. A to dlatego, że zanim poznałam kreatorkę, posmakowałam jej twórczości. Nie przesadzę, jeśli powiem, że niemal jednym tchem pochłonęłam książkę, którą kupiłam na TK w Krakowie. Może dlatego, że zawsze byłam trochę duchem niepokornym i opisywane klimaty były mi bliskie? Nie wiem, nie zastanawiam się na tym. Pozycja zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo sposób przedstawienia skomplikowanego tematu okazał się bardzo bezwzględny; odarł go zupełnie z tajemniczości i starł makijaż z jego niewrażliwego oblicza. Ja lubię takie klimaty, bo i życie kolorowe nie jest. Nie wierzę w happy end stories, bo odwracają one uwagę od tego, czym w rzeczywistości potrafi zaskoczyć życie.

Oczywiście nie obyło się bez spóźnienia, co znaczy, że wpadliśmy na spotkanie ze spektakularnym hukiem. Dzieciaki obległy półki z książkami w pierwszym pomieszczeniu a ja zasiadłam na krześle i z przyjemnością oddałam się obserwowaniu…

Siedziała przede mną kobieta, która odniosła niepodważalny sukces, jej książki znikają z półek niczym świeże bułki, nazwisko współtworzy czołówkę najbardziej poczytnych autorek literatury polskiej, wspierana przez szerokie grono najwierniejszych czytelniczek dumnie nazywających się Sektą Agnes…
Rewelacja… Brakowało jeszcze barczystego ochroniarza z wymownym spojrzeniem, ale nic z tych rzeczy!

Agnieszka Lingas- Łoniewska to naturalna, ciepła i niezwykle otwarta kobieta, w której życiu istotne znaczenie odgrywa rodzina, najbliżsi i otaczający ludzie… Uśmiechnięta, opowiadała o swojej karierze i drodze, którą przebyła zupełnie, jakby dzieliła się wrażeniami w gronie swoich koleżanek i kolegów. A do tego nie mogłam pozbyć się wrażenia, że sukces, który odniosła absolutnie nie przeszkadza jej w byciu tak samo zafascynowaną tworzeniem i kreowaniem, jak zapewne miało to miejsce przy okazji pojawienia się na rynku jej pierwszej książki. I to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bezgraniczna świeżość i satysfakcja, jaką daje zajmowanie się w życiu tym, co się naprawdę kocha.
Muszę wspomnieć jeszcze, że otrzymałam kilka cennych wskazówek i autograf na wygranej w konkursie książce. I za to wszystko jestem niezmiernie wdzięczna...
A czego się nauczyłam?


1.    1.   Najważniejsze w życiu to robić to, co się kocha i nie zapominać o tych, dzięki którym stało się to możliwe.  

2 komentarze:

  1. Piękne słowa.
    A ochroniarz był... Za biurkiem w pierwszym pomieszczeniu Piotr-bibliotekarz pilnował aby wszystko było w porządku. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy najbliższej okazji przeproszę pana Piotra za swoją nieuwagę 😊

    OdpowiedzUsuń

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...