Pięć pytań do... Zuzanny Arczyńskiej

Wpadłam na pomysł przybliżenia Wam sylwetek polskich pisarek i pisarzy w formie krótkiego wywiadu. Jest to pięć pytań, na które raz w tygodniu będą odpowiadali nasi rodzimi twórcy. Na rynku wydawniczym, pośród dostępnych wielu zagranicznych pozycji, znajdziemy perełki polskiej literatury, które nie tylko dorównują, ale niejednokrotni przewyższają literaturę zagraniczną.
Przeciwstawiam się stwierdzeniu Stanisława Jachowicza, jakobyśmy chwalili cudze swojego nie znając.
Znamy i chwalić będziemy.

Dziś prezentuję Wam wywiad z Zuzanną Arczyńską. Osobą, która dawno zyskała mój szacunek za swoją otwartość, odwagę w głoszeniu wyznawanych teorii i książki jakie pisze. Mama, gospodyni domowa, żona, na co dzień pracuje i pisze. Nietuzinkowa osobowość i barwna postać.  Reszty dowiecie się poniżej. Zapraszam.





Co jest dla ciebie naprawdę ważne w życiu?

Mamy godzinę na odpowiedź? Jak się rozkręcę to szybko nie skończę. :)
Kiedy byłam nastolatką myślałam, że najważniejsza jest przyjaźń i że nigdy się nie skończy, ale kończyły się jedna po drugiej i to było przygnębiające. Choć nigdy nie czułam się samotna, było mi ich żal, ale życie nieubłaganie idzie dalej i gdy coś się kończy, coś innego się zaczyna. Teraz wiem, że to, co nazywałam przyjaźnią niekoniecznie nią było, a wakacyjne znajomości często kończą się gdy zadzwoni szkolny dzwonek i takie tam nastolatkowe przemyślenia, o których teraz opowiadam swoim córkom.
Potem dorosłam do miłości i wydawało mi się, że nic nie jest na świecie ważniejsze od niej. Tylko, że wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jest jej tyle rodzajów: miłość romantyczna i erotyczna, czyli do partnera, filia czyli miłość do przyjaciół,  czy agape – oparta na zasadach i zawsze pomimo wszystko, czy storge skierowana w stronę rodziny i przynależności (to ta idiotka która sprawia, że  kobiety pozwalają sobą pomiatać, wysyłają paczki do więzienia swoim oprawcom, wyrodnym dzieciom i wychowanym przez siebie bandytom.) Grecy są mistrzami w nazywaniu rodzajów miłości, warto się od nich uczyć. Wciąż nie wiem tylko jak nazywa się zdrowa miłość do samego siebie. 
Teraz myślę, że ważny jest spokój i rodzina. Dzieci są najważniejsze na świecie no i jeszcze więzi. Na nowo odkrywam istnienie cudownej rodziny, którą przez lata zaniedbywałam i dobrze mi z nimi. Potrzebna jest równowaga. Mam wspaniałych przyjaciół w których istnienie nie uwierzyłabym jeszcze kilka lat temu, bo przecież są z Internetu, więc nie mogą być prawdziwi. Rozumiecie mnie prawda? Mam też cudownych sąsiadów, sympatyczną pracę i chodź chciałabym pracować wyłącznie w domu, cieszę się tym, co jest.
Ważne jest by dbać o samą siebie. Brzmi to egoistycznie, ale bez tego nie będziemy szczęśliwi. Kiedy mama o siebie dba, dzieci uczą się, że ważne jest zdrowie i dobre samopoczucie wszystkich członków rodziny, a nie tylko dzieci. Czasem trzeba odpocząć nawet od najbliższych, ukraść dla siebie kilka godzin, mieć czas.  Warto spędzić go dla odmiany z dorosłymi bądź w samotności. I pod żadnym pozorem nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.   
Żyjemy w czasach pozorów. Nie dajcie się zwieść. Pozorne jest niemal wszystko. Nie pozwólcie, by takim stało się Wasze szczęście. Człowiek ma prawo dążyć do tego, by było mu dobrze, ale nie pogubcie się, to nie w kasie jest spokój, to nie za pieniądze kupicie przyjaźń, to nie mamona zapewni Wam zdrowie. Musimy wszyscy o siebie dbać. Nie mówię o fanatycznym i nagłym przewrocie, o zmianie w życiu wszystkiego, o rzuceniu wszystkiego co nie jest eko itp. Nie. Ale róbcie coś dla siebie. Lubicie owoce?  Sprawcie sobie przyjemność, kupujcie owoce. Czujecie zmęczenie? Połóżcie się spać w dzień i nadróbcie braki. Wasz organizm podziękuje Wam za spadek stresu, więcej snu, czy dodatkowe naturalne witaminy. Małe rzeczy są ważne. Czasem lampka wina, innym razem spacer, choćby i nocą. Dawajcie sobie małe prezenty.  Zasługujecie na to, by siebie kochać i o siebie dbać. Pamiętajcie, że żeby pokochać innych ludzi, należy zacząć od siebie. Kto zna słowa: „Miłuj bliźniego swego jak samego siebie”? Ten Jezus to był mądry facet – zacznijcie od siebie, pokochajcie siebie. To milowy krok na drodze do własnego szczęścia.
 
Gdybyś mogła cofnąć się w czasie i zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co by to było?

Jedną? Szkoda, że tylko jedną. Zmieniłaby parę. Ale skoro trzeba wybrać uczyłabym się w liceum. No bez przesady! Tróje zawsze były spoko. Nie mówię, że przykładałabym się do wszystkiego, bo kiedy Twój ogólniak, jak mój choszczeński jest położony niemal na plaży, to dużo większą frajdą było siedzenie na pomoście, palenie fajek i pisanie wierszy i listów niż słuchanie fizyczki czy matematyczki. Żałuję, że dziś nie jestem w stanie porozumieć się komunikatywnie w żadnym

  języku obcym. W podstawówce był rosyjski – zapomniałam, w liceum niemiecki na poziomie tak żenującym i z taką ilością germanistów, że nie będą tego komentowała, pamiętam słowo które wymawia się rotkepsien i znaczy Czerwonego Kapturka, no i był cudowny francuski.
To ten język jest tym, czego żałuję. Serio, gdybym mogła zmienić jedną rzecz naprawdę przyłożyłabym się do nauki francuskiego a nawet znienawidzonej gramatyki. A tak prześliznęłam się przez maturę i pamiętam jedynie: „ja nie mam co na siebie włożyć”, czyli  kultowe zdanie każdej kobiety stojącej przed szafą. Potem miałam jeszcze angielski w medyku, ale zaczynałam od podstaw przy osobach, które miały już maturę z tego języka, więc łatwo było się zniechęcić. To taki życiowy błąd, przed którym bardzo bym chciała ustrzec swoje dzieci, bo bez znajomości żadnego języka podróżowanie po bądź co bądź wolnej Europie pozbawionej granic jest kłopotliwe i budzi niepotrzebny strach.

Podobno czytasz poezję?

Tak. Czytam i lubię. Dawno temu pisałam wiersze, ale były słabe i nastolatkowe. Potrafię docenić dobre wiersze i na pierwszy rzut oka wiem, bo czuję, co jest dobrą poezją, a co jest po prostu kawałkiem prozy rozpisanym na linijki po to, by udawało wiersz. Ciekawe jest to, że nasz system edukacji uczy nienawidzić poezji. A przecież współczesna jest często ciekawsza od wykładanej starej. Gdybym miała do wyboru barokowy sonet pełen sztucznych upiększeń i współczesny tekst piosenki Świetlickiego, czy Kaźmierczaka wybiorę zawsze to co współczesne, bliskie mi i bez udziwnień.
Uważam, że mnóstwo cudownej poezji jest w tekstach rapowej kapeli 3W, z przyjemnością obserwuję kilka cudownych pań na FB i wierzę, że kiedyś wszyscy docenimy wiersze i nie będziemy ich mylić z rymowankami typu disco polo. Tylko najpierw musi się zmienić w Polsce edukacja. Niemieckie dzieci w podstawówce czytają jedną książkę rocznie, ale rozkładają ją na czynniki pierwsze u nas lektury są zbyt nudne i jest ich za dużo. Do tego do przerobienia są „wiersze” np.: Rymkiewicza, który o poezji nie ma pojęcia, a pisze jak Broniewski dla Stalina – na zlecenie rządu. Choć to złe porównanie i krzywdzące. Broniewski był piewcą komunizmu, ale zdolnym, ten po prostu jest ohydnym czopkiem bez talentu, za to z żenującym medalem od miernego prezydenta.
Smutne to, że młodzież nie lubi czytać, ale zastanówmy się, czy to nie edukacja jest temu winna? Staram się, by moje dzieci lubiły poezję i to jest droga przez mękę. Z prozą jest łatwiej, ale jeśli nie nauczymy dzieci czytać teraz, za kilka lat nie będzie dla kogo pisać, no chyba, że wyłącznie scenariusze telewizyjnych seriali.   

A muzyka? Jaką rolę odgrywa w Twoim życiu?

Muzyka to długa historia. W domu było radio, a w nim grała Trójka. To kiedyś było doskonałe radio, najlepsze i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie. Magnetofonu nie miałam długo, dostałam go już w liceum. Tylko, że do słuchania muzyki nie był mi potrzebny własny. Odkąd pamiętam miałam Edytę. Mieszkała długo piętro niżej, miała dwóch dużo starszych braci, a oni mieli dobry gust i szpulowy magnetofon, tego pierwszego nie pamiętam, tym kolejnym była Aria. Nagrywali nocne audycje, całe płyty. Znałam mnóstwo dobrego rocka nim dowiedziałam się czym jest. Deep Purple czy Pink Floyd były dla mnie normą w czasach, gdy na ścianie wieszało się plakaty z Modern Talking czy Europe. Podobnie Lista Przebojów Trójki, to było takie małe cotygodniowe święto. A potem nastał czas baletów i trochę się pogubiłam w popie, który w tamtych czasach wcale nie był jeszcze tak koszmarny jak dziś. Nadal mam sentyment do wielu wykonawców z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych a wiele utworów budzi uśpioną łezkę w oku. Potem zdarzyło mi się kilka razy współprowadzić rockotekę, to były szalone czasy liceum...
Teraz chyba wciąż się rozwijam, przebrnęłam przez czas zachwytu muzyką reggae i bardzo lubię wielu zwłaszcza krajowych wykonawców, przerobiłam zimną falę i uwielbiam jej mroczne dźwięki, często sięgam po poezję najchętniej w wykonaniu Czyżykiewicza, czasem Turnaua i obu tych panów udało mi się zobaczyć na żywo w Sulęcińskim SOKu, było bajecznie. Żałuję, że nigdy nie posłucham na żywo Ciechowskiego z Republiki. To był gość!
Ale to nie jest tak, że słucham tylko Polskiej muzyki, nie wyobrażam sobie pisania książek bez ścieżki dźwiękowej z Miasteczka Twin Peaks, czy Ostatniego Mohikanina, uwielbiam muzykę z Piątego elementu, a prócz tego Portishead, Gotan Project, czy Anję Garbarek.
Nie da się wymienić wszystkiego i jestem pewna, że zapomniałam o wielkiej ilości muzyki, którą uwielbiam, ale z sympatią wspominam i wracam do Dżemu, Hey, SDM-u i innych piosenek, które dawno temu śpiewaliśmy na ogniskach i imprezach. Z dziećmi przerobiliśmy nawet Sidneya Polaka- a co, mama musi być na bieżąco a muzyka gra zawsze i wszędzie.

Jesteś bezkompromisowa w opiniach na wiele tematów, nie bywa Ci z tym ciężko?

Ciężko? Nie, raczej nie. Lubię fakt, że mam własne zdanie. Nie znoszę ciemnoty. Uważam, że każdy ma prawo głosić swoje poglądy, ważne, by nie napadał personalnie na innych ludzi. Mierzi mnie fakt, że ktoś próbuje mnie strofować lub pouczać, bo mam inne niż on zdanie a o drgawki przyprawia mnie, gdy to się dzieje na mojej ścianie na fejsie.
Cenię w sobie to, że jestem intelektualnie uczciwa. Mój dom jest moim domem. U siebie zawsze mówię co myślę i nie pozwalam, by mi ktoś po chamsku z buciorami wlazł do sypialni i mówił jak mam żyć, do kogo się modlić i kogo całować po rękach.  Na to samo nie pozwolę sobie w Internecie. Ban i won!
Nie zdobędę sobie fanów odpowiedzią na to pytanie, a jednak cieszę się, że padło.
Deklaruję się jako przeciwniczka wszystkich religii. Mam ich dość! Wszystkich. Nie żyjemy w Republice Gileadu. Niech nikt nie próbuje mi narzucać swoich poglądów. Biblia i Bóg – szacun, ale wszelcy pośrednicy, kościoły, kongregacje, zbory i przedstawiciele religii niech się ode mnie trzymają z daleka, bo jak napisał mój ulubiony noblista Józef Brodzki: „wśród wyznawców każdej wiary są mordercy i ofiary”,  niech najpierw zrobią u siebie porządek, nim zaczną mówić innym, jak mają żyć. Proste.

Osobiście uważam, że ludzi którzy czują i myślą tak jak ja jest więcej, dużo więcej, ale popadli w marazm i konformizm. Obchodzą święta, bo tak wypada, składają sobie życzenia, bo jest taka tradycja, a ja nie chce tak żyć i nie będę. Nie będę udawała, że święto światowego konsumpcjonizmu, które w tej chwili ogarnęło nawet Japonię wywołuje we mnie wzniosłe uczucia. Ludzie, no kto w to wierzy? Jakie urodziny Jezusa? Żydzi nie obchodzili urodzin. Data jest przypadkowa, bo pasowała do rzymskich Saturnaliów i narodzenia Mitry na wschodzie – ot zimowe przesilenie, ale kościół wiadomo zaadaptował już tyle pogańskich zwyczajów, że jeden więcej czy mniej na nikim nie robi różnicy. Mi robi, ja tak nie chcę. Bawcie się beze mnie.

Kiedy mam dość, mówię dość, głupotę nazywam głupotą a chamstwo chamstwem bez upiększeń, bo świat jest pełen idiotów, którzy żyją w przekonaniu, że zawsze mają rację. Trzeba im mówić: „nie!” Nie lubię ich, nie chce się z nimi cackać. Lubię mądrych i fajnych ludzi. Ciepłych i serdecznych, cenię nieobłudną życzliwość. Wierzę, że tacy jesteśmy, ale gdy źle trafiam, mój rozmówca przekonuje się o tym pierwszy i wtedy jak nigdy wierzę, że cenzura bywa szkodliwa, bluzgam, bo czuję , że trzeba. Dobrze mi być sobą, a że bywam suką, cóż, każdy ma taki pancerz, jaki sobie wyhodował.  Nie będę nikogo udawała. Nie muszę i nie chcę. Jestem jaka jestem, ba! Nawet mam czelność myśleć o sobie, że jestem dobrym człowiekiem :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa rozmowa, a książka już czeka w mojej biblioteczce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Z uwagą przeczytałam. Szanuję Twoje poglądy i odwagę. Masz kręgosłup. Nigdy nie daj się złamać.
    Wstawię się tylko za Broniewskim :był nie tylko piewcą socjalizmu ( takie czasy były), ale także autorem pięknych wierszy.
    Ale największą radość sprawiłaś mi tym, że zamieściłaś nasze wspólne zdjęcie z Nowego Dworu ♥️
    Buziaki. Miłego wypadu z dziewczynami 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Zuza, piszesz świetnie i przemycasz w tekście światopogląd (może nie do końca świadomie), ale dokładnie tak sobie Ciebie wyobrażałam czytając "Odzyskane dzieciństwo". Piękny tekst o kochaniu siebie, podpisuję się pod nim wszystkimi kończynami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemycam światopogląd wyjątkowo świadomie :) , daje słowo.

      Usuń
  4. A ma się wrażenie, że mimochodem - z takim wdziękiem to robisz ;-) :D

    OdpowiedzUsuń

Noc, dzień, co lubię ja, co lubisz ty...

No i nas dopadło. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że człowiek zawsze przejawiał skłonności do wyolbrzymiania swojej pozycji. I nie chodzi o p...